Poznaliśmy się z Tess podczas festiwalu kryminału we Wrocławiu – ona otrzymała tam Honorową Nagrodę Wielkiego Kalibru, a ja Nagrodę Czytelników. Rozmawialiśmy trochę o literaturze, pisaniu, Donaldzie Trumpie i polskiej polityce, a ona w końcu stwierdziła, że bardzo chętnie przeczytałaby którąś moją powieść. Po napisaniu Behawiorysty przypomniałem sobie o tej luźno rzuconej uwadze i bez większych nadziei napisałem maiła do Tess. Zapytałem, czy nie miałaby ochoty przeczytać tej historii i gdyby jej się spodobała, czy byłaby gotowa napisać rekomendację na okładkę. Zgodziła się, tekst przetłumaczyliśmy i wysłaliśmy. Potem nastąpiło nerwowe wyczekiwanie, a ja w tak zwanym międzyczasie obejrzałem jeszcze kilka wywiadów z Tess, w których mówiła, jak wiele wymaga od książki. Podkreślała, że powinna ją wciągnąć od pierwszych stron, musi być unikalna, bohaterowie żywi i namacalni, a historia nowatorska. Słuchając tego i mając na uwadze, ile podobnych próśb z całego świata Tess dostaje, zwątpiłem. Następnego dnia dostałem maila, który zaczynał się od słów: „Remigiusz, THIS BOOK IS AMAZING!”.